Podsumowanie pierwszego tygodnia obrad WCIT-12 8


 

A więc tak umiera wolność. Wśród burzy oklasków.

Gwiezdne Wojny: Zemsta Sithów

Potrzeba matką wynalazków. I tak też było z internetem. A potem już tylko rósł, tworzony przez inżynierów, naukowców, zapaleńców a potem przez korporacje, które zwietrzyły dobry pomysł na biznes. Teraz do tego grona chcą dołączyć politycy. Witamy na WCIT-12.

Sporo w tym tygodniu pisało się o głębokiej inspekcji pakietów, prawach człowieka i kontroli internetu. Większość komentarzy jakie w tej sprawie czytaliście jest prawdą. Podczas otwarcia obrad szumnie zapowiadano, że ich celem jest zapewnienie dostępu do internetu tej większej części ludzkości, która takowego nie posiada. Zaskoczeni, że wszystkie największe smaczki dotyczą kontrolowania internetu w ten czy inny sposób? Na pewno nie.

Pierwszym zgrzytem była definicja operatora. Spora cześć delegatów chciała takiego rozszerzenie ITR aby obejmowały one wszystkich operatorów internetowych, a nie tylko tych głównych.  Na pierwszy rzut oka to wywoływanie burzy w szklance wody. Jednakże kiedy dodać do tego pomysły w rodzaju głębokiej inspekcji pakietów (o tym dalej) sprawa zaczyna być poważna. Filtrowanie ruchu poszczególnych obywateli na poziomie głównych operatorów sieci to ciężki kawałek chleba (logistycznie, technologicznie oraz przede wszystkim kosztowo). Na małych węzłach lokalnych dostawców internetu jest to znacznie łatwiejsze (pomijając kwestię „kto za to zapłaci?”). Pomysł włączenia w regelacje wszystkich operatorów jednak nie przeszedł.

Kolejną sprawą były prawa człowieka. Część krajów chciała wpisania do preambuły powszechnej deklaracji praw człowieka, a konkretniej paragrafów dotyczących wolności wyrażania opinii i swobody w dostępie do informacji. Jak można się spodziewać, spotkało się to z dużym oporem reżimów totalitarnych. Oficjalnie nie przyjęto tej poprawki i deklaracja zachowania wolności słowa (a więc i braku cenzury) została odrzucona pod pretekstem, że ITR jest dokumentem technicznym a nie światopoglądowym.

Kto rządzi internetem, a kto miałby nim zarządzać w przyszłości? Obecnie jest to ICANN, korporacja z siedzibą w Kalifornii. Oczywiście „rządzi” to określenie mocno na wyrost. ICANN przydziela adresy IP oraz domeny internetowe. To duża władza, ale biorąc pod uwagę rozproszoną strukturę internetu nie jest to władza absolutna. Pomimo teoretycznej politycznej niezależności ICANN od rządu amerykańskiego spora część świata chce przy okazji wydrzeć ten skrawek władzy dla siebie. Obawy nie są bezzasadne, wszyscy pamiętamy akcję przejęcia domen przez USA w ramach walki z piractwem. Domen, które nie należały do USA, ale do innych państw.
„Władza” nad internetem miałaby przypaść w ręce ITU – Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego. Sądząc po tym jak sprawa się rozwija, jest to pierwszy krok do tworzenia własnych, zamkniętych sieci (bo internetem tego nazwać już się nie da). Narzędzia potrzebne do tego dałby standard y.2770.

Y.2770 to chyba najbardziej komentowana sprawa w tym tygodniu, w dodatku średnio związana z trwającymi w Dubaju obradami. Ale przyjrzyjmy się temu zagadnieniu. Na początek mały obrazek z specyfikacji y.2770, która wyciekła w tym tygodniu (sam dokument był poufny. Można go pobrać tutaj)

y2770 - schemat działania

y2770 – możliwy scenariusz działania

Użytkownik A, którego łącze ma przepustowość np. 2Mbit/s, ma różne potrzeby związane z siecią, takie jakie jak VoiP, poczta/sieć, video online, usługi P2P itd. Kiedy ruch z aplikacji użytkownika przechodzi przez serwer DPI (Deep Packet Inspection – głęboka inspekcja pakietów), usługa DPI może włączyć różne działania w zależności do zdefiniowanych wcześniej list kontrolnych i rezultatów identyfikacji.

Ten fragment nie wygląda strasznie. Normalna sprawa, że dostawca internetu identyfikuje protokół i przekazuje odpowiednio pakiety dalej. Gorzej jest z implikacjami. Kolejne pomysły zawarte w w standardzie y.2770 opisują co i jak wyszukiwać.

Przykład: „Przekierowanie plików audio chronionych prawami autorskimi”

…poprzez wyszukiwanie wbudowanych cyfrowych sygnatur (znaków wodnych) w dane mp3.

Dalsze przykłady to tworzenie statystyk użycia języka hiszpańskiego w komunikacji protokołem Jabber, identyfikacja poszczególnych aplikacji, blokowanie konkretnych gier czy wyszukiwanie konkretnego kanału audio w wielokanałowej transmisji. Sporo przykładów poświęcono blokowaniu sieci bittorent oraz aplikacji eDonkey.

Jednym z założeń neutralności internetu jest to, że dostawców nie interesuje co i jakim protokołem jest przesyłane. Globalny limit 2 gigabajtów miesięcznie na użytkownika? W porządku, jakoś trzeba zarobić. „Super Oferta – Ruch do portalu XYZ nie wlicza się do zużytego transferu” jest już zły. Tak samo jak oferowanie dostępu do internetu i limitowanie ruchu na poszczególnych portach (czytaj: wycinanie ruchu p2p). Pomysły i przykłady pokazane w omawianym dokumencie uderzają właśnie w tę zasadę. Specyfikacja pozwala np. na ograniczanie możliwości ściągania plików wideo. I nie chodzi tu o zwykłą blokadę na np. YouTube czy sieć bittorrent, ale skanowanie całego strumienia danych, rozpoznawanie czy pakiet jest materiałem wideo i blokowanie go. Niezależnie, czy ściągasz z serwera ftp, z skrzynki mailowej czy materiał VoD, za który już zapłaciłeś. Na rynku konkurencyjnym to samobójstwo dla ISP, ale tam gdzie mamy monopole?

Teoretycznie taka kontrola jest możliwa, ale koszta są niewyobrażalne. To robi się od dawna na małą skalę, np. blokując w biurach dostęp do poszczególnych usług internetowych, albo ograniczając dostęp do poszczególnych portów czy stron. Ale na poziomie domowego internetu? Pewnie, można założyć taki podsłuch kilku użytkownikom, ale śledzenie wszystkich? Wyobrażacie sobie jak trzeba by było rozbudować infrastrukturę, aby użytkownik nie odczuł lagów. Dla małych ISP to samobójstwo.

Specyfikacja y.2770 niestety została przyjęta mimo dużego sprzeciwu państw członkowskich. Oczywiście jak długo państwa nie będą chciały korzystać z tych uregulowań na swoim terytorium, tak długo teoretycznie nie będzie problemu. Są jednak dwa ale. Po pierwsze – internet jest międzynarodowy. Jeżeli jedno państwo zacznie filtrować ruch na głównych węzłach, odczują to użytkownicy z innych części świata. Po drugie – dla dużych ISP jest to podkładka do ignorowania neutralności usług. Chcesz oglądać filmy w sieci? Zapłać dodatkowo. Chcesz korzystać z Facebooka? Wykup pakiet premium.

Oto pierwszy krok do rozczłonkowania sieci na mniejsze, łatwiejsze w kontroli jednostki. Kiedyś już tego próbowano i nazywało się to America OnLine. AOL był pierwszym naprawdę dużym dostawcą internetu w USA. Jednak w pewnym momencie użytkownicy zauważyli iż istnieje internet poza stronami zaaprobowanymi przez zarząd AOL. Trawa za firewallem była bardziej zielona a bity bardziej niebieskie. W ostatnich latach podobne podejście mają Chiny, bardzo mocno cenzurując to co obywatele mogą zobaczyć. W ostatnich dniach Iran posunął się o krok dalej, odcinając wszystkich od światowego internetu i tworząc własną wewnętrzną sieć. Oczywiście w pełni kontrolowaną sieć.

Zaraz zaraz! Nowe regulacje dopiero są tworzone, a Iran już działa? I właśnie o to chodzi. Regulacje ITR nie będą obowiązującym prawem (chociaż i takie pomysły się pojawiały).

Problem polega na tym, że trwa próba sił i tak naprawdę nie chodzi o to, by wpisać zarządzenie Internetem z punktu widzenia globalnych instytucji międzynarodowych, tylko o to, że niektóre kraje chciałyby uprawomocnić ich własne decyzje ograniczające dostęp do informacji w Internecie czyli regulujące ruch.

Michał Boni
Minister Administracji i Cyfryzacji

Sieć potrzebuje użytkowników aby zaistnieć. Te kilka milionów, które by korzystały z małych, narodowych sieci nie jest wstanie „wyżywić” infrastruktury. Po prostu umrze z braku ruchu i informacji.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

8 komentarzy do “Podsumowanie pierwszego tygodnia obrad WCIT-12

  • PL_kolek

    [quote]Na początek mały obrazek z specyfikacji y.2770, która wyciekła w tym tygodniu (sam dokument był poufny. Można go pobrać tutaj)[/quote]
    Świetna sprawa. Dokument, który ma wpływ na większość ludzi na świecie opracowywany jest poufnie! A nie wygląda to na projekt nowej broni, plany strategiczne wojsk, ważne komunikaty wewnętrzne. Czy ktoś ma wątpliwości po co i dlaczego?

    Czasami zastanawiam się, czemu:
    -w ONZ mamy państwa ewidentnie łamiące zasady tej organizacji i wspierające inne państwa również je łamiące
    -czemu wpuszczamy do naszej piaskownicy państwa totalitarne?

  • digger

    […]Trawa za firewallem była bardziej zielona a bity bardziej niebieskie.[…]
    Napisz coś kiedyś, może nie książkę ale nawet coś krótkiego – przyjemnie by się czytało 😉

  • dareczek

    Nim upadł Mur Berliński wg różnych szacunków nawet 173 tys ludzi było zarejestrowanych w służbach bezpieczeństwa wschodnich Niemiec jako współpracownicy. Ludność Niemiec wschodnich w tamtych czasach to ok 17 mln osób.
    Teraz chyba te sprzedawczyki chcą nam zafundować WebStasi. Politycy sobie premie wypłacą, dziennikarze odtrąbią sukces, bardziej świadomi będą protestować, a z całej reszty będzie powoli wysysana krew.

  • PL_kolek

    @dareczek
    Nie wiem co NRD ma do tego wszystkiego, i zauważyłbym że u nas dziennikarze raczej piszą o niebezpieczeństwie dla wolności internetu, a nie cieszą z jej ograniczenia…

  • Dwimenor Autor wpisu

    @dareczek
    Taaa, a Niemcy jednym z najaktywniejszych krajów jeżeli chodzi o sprzeciwianie się wprowadzeniu niekorzystnych dla internautów zapisów w ITR.
    Klepiesz bzdury jak mało który.

  • dareczek

    Aj, przedstawiłem przykład, cyferki, to ma obrazować skalę na jaką działały wspomniane służby.
    Jeśli te pomysły z tych obrad wejdą w życie to Stasi z dawnych lat będzie pchełką przy wielorybie.
    A Niemcy dzisiaj to już inna historia.

  • PL_kolek

    Już prawie uwierzyłem, że nie napisałeś o Niemcach, że są „sprzedawczykami”.

    Muszę to zrobić: a co z Poniedzielnikiem? 😉

  • dareczek

    A fakt, napisałem trochę nieprecyzyjnie, więc wyjaśniam ostatnią rzecz. Pisząc „sprzedawczyki” miałem na myśli tych tam obradujących na tej konferencji polityków.