"Projekty OPEN SOURCE – sposoby organizacji oraz źródła finansowania" – recenzja 1


Zawsze chętnie wspieramy inicjatywy, które mogą rzucić nowe światło na zastosowania Linuksa albo rozszerzyć krąg jego odbiorców.
Rzadko jednak udaje nam się znaleźć naprawdę oryginalne perełki. Z tym większą przyjemnością chcemy Wam, na dzień przed oficjalną premierą, przedstawić książkę Projekty OPEN SOURCE – sposoby organizacji oraz źródła finansowania.

Autor książki, Adam Walczak, jest absolwentem studiów inżynierskich na Politechnice Poznańskiej oraz magisterskich na Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych. Na przestrzeni ostatnich 4 lat pracował jako programista Java i C++, projektant oprogramowania oraz menedżer techniczny zarówno w projektach własnościowych, jak i open source. Książka zaś powstała na bazie jego pracy magisterskiej.

O czym można przeczytać?

Książka jest jednocześnie katalogiem praktyk (nie tylko biznesowych) zaobserwowanych w świecie Open Source, jak i ich analizą pod kątem efektywności biznesowej właśnie, jak i jakościowej tworzonego oprogramowania. Możemy poznać rys historyczny OS (dla niektórych zaskakujące może być odkrycie, że historia oprogramowania dla komputerów zaczęła się od programów wolnych i powszechnie dostępnych, choć nikt ich wtedy nie nazywał Open Source), zapoznać się z fachowym słownictwem używanym w środowisku programistów (przestaje być ono dzięki temu tak tajemnicze i niedostępne), dowiedzieć się o motywach kierujących i programistami OS, i menedżerami komercyjnych firm działających na tym polu. A co najważniejsze dla wielu, możemy dowiedzieć się nie tylko jak zarabiać na darmowym oprogramowaniu, ale jak NAPRAWDĘ zarabiają programiści i firmy. I czy da się z tego wyżyć?

Dla kogo jest książka?

Z czystym sumieniem można odpowiedzieć na to pytanie: dla wszystkich, których interesuje Open Source. I tych, którzy wiążą swoje nadzieje i plany zawodowe z tego typu oprogramowaniem, i tych, dla których jest to pasja i hobby, ale też dla tych, którzy upatrują w OS diabła wcielonego i cyfrową wersję komunizmu. Dla tych pierwszych książka może być wskazówką i drogowskazem. A dla tych drugich? Cóż, należy mieć nadzieję, że docierają do nich racjonalne argumenty, a tezy przedstawione w tej publikacji pozwolą im potraktować oprogramowanie OS jako pełnoprawnego rywala (i partnera) w biznesie.

Zalety?

Koń jaki jest każdy widzi, więc o merytorycznych korzyściach płynących z lektury książki nie będę się rozwodził. Część z nich opisana jest powyżej, a resztę rodzynków każdy czytelnik powinien wydłubać sobie sam. Zwłaszcza, że książka ma ambicje stać się swego rodzaju encyklopedią biznesu Open Source – dla każdego więc inna jej część będzie istotna i różnie będą przydatne wskazówki i recepty w niej zawarte.
Warto jednak podkreślić dwie literackie cechy książki, które czynią ją godną polecenia: język i obiektywizm autora.
Dla wielu czytelników obytych z wydawnictwami, które ogólnie nazwać można „informatycznymi”, wartki, potoczysty i niehermetyczny język Adama Walczaka może być nieco zaskakujący, ale dla tych, których dopiero ta książka skłoni do głębszego zainteresowania się Open Source jest on niewątpliwą zaletą. Książkę czyta się po prostu przyjemnie, bez niepotrzebnych zgrzytów językowych, bez szukania po słownikach informatycznych. Jest napisana życzliwie dla odbiorcy.
Drugą istotną cechą tej książki jest fakt, że autor nie pisał jej na klęczkach. Brak w tekście, często spotykanego w tego typu publikacjach ideologicznego zacietrzewienia, „otwartoźródłowej” indoktrynacji i bezkrytycznego uwielbienia dla wszystkiego co kojarzy się z Open Source, pozwala każdemu czytelnikowi na bezemocjonalne podejście do lektury i obiektywny, własny osąd treści w niej zawartych. Autor nie ukrywa, że książka jest efektem jego zainteresowań i pasji, tym większe należy mu się więc uznanie, że ostateczne wnioski pozostawia czytelnikowi i nie ucieka się do „religijnych” nacisków.

Wady?

Cóż, książka stanowi pewną całość i trudno zarzucać autorowi, że napisał to, a pominął co innego. Trochę jednak żal, że choć słowo „społeczność” w książce odmieniane jest przez wszystkie możliwe przypadki, to oznacza ono w zasadzie wyłącznie „społeczność deweloperów”, że autor nie rozszerzył książki o krótką choć analizę społecznościowej strony Open Source. Nie napisał o forach, blogach, poradnikach, grupach użytkowników, publikacjach, spotkaniach, imprezach i wszystkim co wiąże się z pozabiznesowym „życiem” Open Source, a co powstaje spontanicznie i często za prywatne pieniądze (jak choćby ta książka właśnie). Olbrzymie rzesze pasjonatów, hobbistów czy tylko „życzliwych użytkowników” (a nie tylko „życzliwi dyktatorzy”) odgrywają ogromną rolę w popularyzacji i rozwoju Open Source, a to ostatecznie przekłada się także na biznes.

Projekty OPEN SOURCE – sposoby organizacji oraz źródła finansowania jest nowością, ciekawostką, a może stać się gwiazdą (czemu życzliwie kibicuje ubuntu.pl). Zapraszamy wszystkich do lektury.

Oficjalna premiera już 28 lutego.

Więcej o książce możecie dowiedzieć się na jej stronie domowej.
O książce można podyskutować na forum.ubuntu.pl.

Zapraszamy i polecamy.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Komentarz do “"Projekty OPEN SOURCE – sposoby organizacji oraz źródła finansowania" – recenzja

  • Mecin

    Zaciekawiła mnie ta recenzja, jako że popieram taką działalność, a cena książki też jest raczej symboliczna, złożyłem swoje zamówienie. Mam nadzieję, że okaże się warta tej symbolicznej ceny. Pozdrawiam.